Co tu dużo mówic - nie wyglądało to najlepiej. Bobi został w pojedynku postrzelony w nogę, pojedynek przegrał, ale nie przyznał się do swojej tożsamości, więc legendarny Bobi Good znów wyszedł zwycięsko i dodał do swojego konta kolejne zwycięstwo.
Ranny spoczął w pokoiku nad saloonem, mając za towarzysza Jose, któremu życie w sąsiedztwie baru nie sprzyjało, wypijając bowiem z nudów olbrzymie ilosci tequili szybko popadł w stałe zamroczenie alkoholowe, z którym od teraz miał mieć problemy.
Szeryf nie mscił się, nie wiedząc co właściwie się stało i kto powybijał mu zastępców. Dodatkowym tego powodem były braki kadrowe wśród szeryfowych zbirów. Zostało ich trzech i nie kwapili się do wychodzenia na miasto, którym rządzili uprzednio metodami drobnych zastraszeń i wymuszeń. Teraz miasto wyraźnie ich przerażało i siedzieli u siebie.
Bobi i Jose otrzymali piękny kosz pełen owoców, warzyw i mięsiwa a także domowych przetworów od ludzi z wioski, wraz z wyrazami wdzięczności i zaproszeniem, z którego nie skorzystali.
Dwa tygodnie później, kiedy noga się zagoiła na tyle, by dało się siedzieć na koniu, ruszyli w drogę na południe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz