wtorek, 16 sierpnia 2011

Wprowadzenie

Intencja szeryfa była dość jasna - ścigał on bandytów z urzędu. Już od kilku dni zmniejszał dystans, ale bandyci właśnie wjechali w góry, gdzie tropić ich będzie znacznie trudniej. Bobi Good miał do złoczyńców bardziej osobistą sprawę - otóż uprowadzili oni siedmioletnią córeczkę wdowy Hastings. Na nieszczęście Bobi Good przejeżdżał obok rodzinnej farmy Hastingsów dzień po tym, jak mała Lucy została porwana. Nie zwlekając więc ruszył za bandytami. W ten oto sposób na przełęczy, w pełnym galopie zrównały się konie Billa McCougana oraz Bobiego Good.
Na polankę wypadli równocześnie. Zrębowisko otwierało przed nimi widok na szeroki pas zaściełany zwalonymi pniami oraz chatę drwali. Z drugiej strony chaty była droga, którą drewno transportowane było w kierunku nowo powstającej linii kolejowej - rozbudowy kolei "Santa Fe & El Paso Co.". Jako że pnie dawały dobrą osłonę bohaterowie kryjąc się za nimi zaczęli podkradać się w stronę chaty, obok której widoczne były spienione konie bandytów. Gdy padły pierwsze strzały szeryf dopadał właśnie ściany budynku, Bobi Good zaś stał na otwartej przestrzeni, na szczęście od tej strony budynku, gdzie okien nie było. Były tam tylko solidne, drewniane drzwi. Szybka ocena zamka pozwoliła podjąć natychmiastową decyzję. Bobi taranem wpadł do środka, dzierżąc w dłoniach rewolwery i oddając cztery celne strzały w trzech z czterech stojących w środku złoczyńców. Czwarty usiłował właśnie ustrzelić szeryfa przez przeciwległe drzwi aż do momentu, w którym lufa rewolweru pokazała się pod samym daszkiem i celny strzał pozbawił napastnika przytomności. Pozostali napastnicy poddali się w chwili, gdy Bobi Good wyciągnął dziewczynkę z małej piwniczki, służącej do przechowywania zapasów. Znalazł tam też worek z charakterystycznym symbolem dolara wymalowanym czarną farbą. Teraz wystarczyło sprowadzić łotrów z gór i oddać w ręce stróżów prawa w Santa Fe, skąd przetransportowani zostaną do Dodge City. Droga wiodła przez niewielkie miasteczko "De Mess", do którego bohaterowie dotarli późnym wieczorem i w związku z tym postanowili zostać na noc. Bandytów umieszczono w piwniczce saloonu. Rano, jako że miasteczko słynęło z dobrego kowala, a koń szeryfa zgubił podkowę podczas pościgu postanowili oddać wszystkie konie (i ich podkowy) do sprawdzenia i naprawienia. Dzień mijał beztrosko na niezobowiązujących rozmowach z tamtejszym szeryfem, od rana do wieczora pijącym whisky, co jednak nie odbierało mu ani celnego oka ani trzeźwego osądu sytuacji. Wieczorem konie były gotowe, ale że na noc się nie wyrusza, bohaterowie zostali na jeszcze jedną noc. Tego wieczora w saloonie było gwarno - dodatkowi goście w saloonie, robiąc sporo hałasu rozgrywali "towarzyską" partyjkę pokera. Znudzony i rozleniwiony Bobi Good zszedł na dół, żeby dołączyć do gry. Trzeba przyznać, że nie był hazardzistą i w niedługim czasie zaczął przegrywać. Raz tylko udało mu się ograć eleganckiego mężczyznę, który zaraz potem zniknął na górze, by po jakimś czasie pojawić się z butelką porządnej whisky, co skusiło na grę nawet zatwardziałego przeciwnika takich rozgrywek - szeryfa McCougana. Grali do czasu osuszenia butelki czyli, jako że było ich pięciu, nie długo. Rano, z szumem w głowach i uszczupleni o jednego jeńca, który podczas próby ucieczki został zastrzelony przez miejscowego szeryfa, ruszyli dalej.
W Santa Fe przekazali zarówno złoczyńców jak i konie miejscowym funkcjonariuszom i rozdzielili się. Szeryf pozostał składać raport i czekać na odpowiedź od telegrafisty, Bobi natomiast ruszył na farmę Hastingsów, słusznie przypuszczając, że nie ma potrzeby by wdowa jeszcze dłużej zamartwiała się utratą córki. Trzeba było widzieć jej radość. Nie często zdarza się, że utracony w takich okolicznościach członek rodziny wraca w pełnym zdrowiu. Usatysfakcjonowany dobrze wypełnionym obowiązkiem Bobi Good wrócił do Santa Fe, by dowiedzieć się nowych, zaskakujących wieści, o których w kolejnej części zatytułowanej "Justice".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz